wtorek, 1 maja 2012

Road to Hel - cz. 1

Zainspirowani jednym z najlepszych kawałków AC/DC, postanowiliśmy wykonać misję "Highway to Hell".
Tekst piosenki był bardzo odpowiedni do naszej wyprawy. "No stop signs, speed limit, nobody's gonna slow me down" znajdowało urzeczywistnienie dosyć często ;)
Niestety, w Polsce highway'ów jak na lekarstwo, do tego Hell'a też porządnego nie ma, więc zmieniliśmy nazwę wyprawy na "Road to Hel". Miała to być ostatnia dłuższa wycieczka przed wakacyjnym wylotem. Maszyny sprawdziły się wyśmienicie, pozostają nam jeszcze do poprawienia małe niedociągnięcia organizacyjne i pod koniec czerwca możemy ruszać.

Dzień pierwszy. Umówiliśmy się w Koszalinie. Ja lecę z domu, Rodrigez z Bolem ze Szczecina. Spakowałem wierną Hondę, zatankowałem, sprawdziłem powietrze w oponach i czas w drogę.
Do Koszalina miałem ok. 60 km. Jechałem baaardzo powoli, bo wiedziałem, że czasu mam aż nadto. Punkt zborny to zegar pod ratuszem. Kiedy zadzwoniłem do Bola, okazało się, że zatrzymali się jeszcze na kawę w Płotach... no cóż, poczekam. Rozłożyłem się zatem na ławce, wyciągnąłem kanapki, wodę. Leżąc w promieniach słońca, pomyślałem, że wreszcie jest wolna chwila, aby spokojnie ponawijać przez telefon ze znajomymi, więc wydzwaniam po kolei. Ludzie zabiegani przechodzą obok, kasują bilety parkingowe, patrzą dziwnie a ja leżę... nic nie muszę :D
Wreszcie, słyszę z daleka dwie maszyny, więc wstaję - tak przyjemnie się leżało. Krótka przerwa na papierosa i lecimy - dzisiaj lądujemy w Ustce. A ponieważ to miasto nadmorskie, wypada posilić się morskimi żyjątkami. Zawijamy do portu, gdzie kupujemy 2,5 kg śledzi. Nikt nie odważył się wrzucić ich do sakwy, więc znaleźliśmy zastosowanie dla bagażnika na moto Bola.
Zostawiamy bagaże, po czym odstawiamy konie w bezpieczne miejsce. Przed Bolem bardzo odpowiedzialne zadanie: usmażyć te wszystkie śledzie :) Spisał się bardzo dobrze, tylko my nawaliliśmy, bo nie daliśmy rady zjeść wszystkiego.


Najedzeni i opici idziemy w kimę. Jutro lecimy w dalszą drogę.

6 komentarzy:

  1. Danke za dalszą część weekendu chłopaki i ponowne smażenie śledzi Boluś :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnie zdjęcie jest niesmaczne, wygląda to jak szkielet jakiegoś kota czy czegoś innego z włosami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Afcia ,przyjemnosc po mojej stronie.A sledzów nasmazymy jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty Gall Anonim,to nie koty tylko to co pozostaje po śledziorach,skonsumowanych,w koncu.Czytac ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieki za sprostowanie Bolo ;) Pozdrawiam. Gal.

    OdpowiedzUsuń
  6. I juz mi sie podobasz.Gall.

    OdpowiedzUsuń